Pytają się, co mi się najbardziej podobało w tym Rzymie. Skarby starożytności takie jak Koloseum czy Panteon, robiąca na wszystkich wrażenie Fontana Di Trevi, wieczorny, magiczny klimat brukowanych uliczek, a może niesamowita włoska kuchnia? A mnie, jak zwykle, zachwyca coś zupełnie innego. Coś, czego nikt z wyprawy do Włoch dobrze by nie wspominał. Ba! Nawet by nie odwiedził i pewnie odwiedzić by nie chciał.
Szpital. A właściwie klinika. Villa Stuart.
Zupełnie nie planowałam się tam znaleźć. Do Włoch poleciałam typowo pod kątem turystycznym. No dobra, kto wtedy gra? Lazio u siebie? Roma ma wyjazd, nie? Kto w tym Rzymie ciekawy jest? I tak się kończą moje "wyprawy turystyczne".
Przeczytałam, że miesiąc we włoskiej stolicy spędzi młody talent Legii, Michał Efir. Słyszałam o nim, ale nigdy nie zagłębiałam się w jego biografię, która okazała się bardzo ciekawa i zbliżona do... mojej. Kontuzje. Pojechał na operację i rehabilitację kolana. Więzadła zerwał po raz trzeci. A ma dopiero 21 lat. Urzekł mnie nastawieniem do życia i wolą walki.
Michał nie miał żadnego problemy z tym, żebym go w Villa Stuart odwiedziła. Szybko znaleźliśmy wspólny język, wymieniając się doświadczeniami szpitalnymi. Poległam z kretesem :). Ostatecznie w sumie dwa z siedmiu dni w Rzymie spędziłam w szpitalu i... nie żałuję.
Klinika robi wrażenie, chociaż dopiero po wejściu do środka. Z zewnątrz prezentuje się bardzo niepozornie. Via Trionfale to wąska, kręta uliczka w północno-zachodniej części Rzymu, około czterech kilometrów od Watykanu. Nagle w żywopłocie robi się dziura i wyłania się brama kliniki. Łatwo ją przeoczyć. Ja przeoczyłam i wysiadłam przystanek dalej. No dobra, właściwie to wysiadłam dalej, bo mi kierowca drzwi nie otworzył. Oni się tam niczym nie przejmują, a my narzekamy na naszą komunikację miejską.
Do budynku prowadzi dość długi podjazd, otoczony wysokimi drzewami i parkingiem. A sama klinika? Szaro bura, zarośnięta, bardziej wygląda jak średniej klasy hotel. Albo jakaś rezydencja. Taka odrobina spokoju w zatłoczonej metropolii. Za to wnętrze... Jak w nowoczesnym biurowcu. I tylko certyfikat FIFA, wiszący na ścianie, przypomina, że tu się leczy, a nie odpoczywa.
Jednoosobowe, wypełnione słońcem pokoje z ogromnym tarasem, osobną łazienką oraz dużym telewizorem są standardem w Villa Stuart. Na korytarzach jest schludnie i czysto. Personel sprawia, że czujesz się jak w domu. Pacjenci mają do dyspozycji siłownię, basen, boisko. Jakbym jeszcze kiedyś miała jakieś problemy ortopedyczne, to leczyłabym je tylko tam. Oczywiście, jeśli byłoby za co :).
W klinice pracuje Polka, Magda, którą miałam przyjemność poznać. Opowiedziała nam trochę o tym, co trzeba zrobić, żeby dostać w Villa Stuart pracę. Jej zajęło to półtora roku. Podania, rozmowy.... Przede wszystkim trzeba znać języki. Ona mówi w pięciu. Oprócz polskiego, angielskiego i włoskiego, porozumiewa się po niemiecku i chyba rosyjsku. Pamięć zawodzi, szczególnie, kiedy ma się takie opóźnienia w tworzeniu wpisów. We Włoszech Magda mieszka już osiem lat. Z pracy jest bardzo zadowolona. Villa Stuart zatrudnia dużo obcokrajowców, ponieważ gros osób zza granicy stanowią jej pacjenci. Wszystko po to, aby zawsze na miejscu znalazł się ktoś, kto się z pacjentem dogada i dzięki komu będzie mu raźniej. Po prostu pełen luksus.
Jeśli ktoś nie czytał, podrzucam link do mojego reportażu z wizyty u Michała Efira, opublikowanego w serwisie sport.pl --> link tutaj.
Na zdjęciach: na pierwszym oczywiście Koloseum, na drugim ruiny Forum Romanum.
Witam.przy wysyłaniu maila z formularza wyskakuje błąd więc postanowiłem napisać tutaj. Czytałem na Pani blogu o wizycie we włoskiej klinice i o problemach z kolanem.Ja jestem po operacji kolana i jest gorzej niż przed, lekarze w Polsce stawiają różne diagnozy, a kolana wciąż bolą i ulegają degeneracji.Chciałbym wybrać się na konsultacje do Włoszech ale jesli w Polsce np. rezonans kosztuje 700zł to tam zapewne tle samo ale euro. Musiałbym wziąć kredyt na wyjazd do kliniki stąd moje pytanie czy orientuje się Pani w kosztach wizyty w klinice? I jeszcze jak jest traktowany tam pacjent spoza kręgu wyczynowych sportowców?Bo dla przykładu odwiedziłem znanego sportowego lekarza z Warszawy, który sprawiał wrażenie że mu przeszkadzam.pozdrawiam Marcin
Johny - e tam, grzecznie :)
HDRem się zabawiamy niegrzecznie...
Przeprowadziłam wcześniej obserwację. Nacisnęłam stop :)
Paula, bo jak tam chce się wysiąść, to trzeba nacisnąć przycisk STOP. A kierowcy są znacznie bardziej uprzejmi od tych w Polsce...
lesykarse (2021-03-19 19:58:18),
http://vsviagrav.com/ - online pharmacy