Rosnąca z każdym dniem popularność serwisu społecznościowego Instagram przyniosła powrót mody na zdjęcia kwadratowe. Czy to dobrze? Dlaczego nie. To taki back to oldschool. Pamiętam, jak miałam może ze cztery czy pięć lat i wujek przywiózł z Niemiec aparat Polaroida, który od razu wywoływał fotografie. Po oddaniu "papierka" przez maszynę wujek machał nim w powietrzu, jak niegdyś mama susząc świeżo pomalowane paznokcie i zabraniał dotykać przez jakiś czas. Dzięki temu każda fotka była wyjątkowa. Do dziś mam ich kilka.

Konta na Instagramie nie mam. Nie planuję na razie mieć. Nie czuję takiej potrzeby. W Polsce mało kto się jeszcze tym bawi. W Stanach z tego serwisu korzysta z 60% osób, posiadających konto na Facebooku. Ale mnie z jakiegoś powodu nie przekonują te gotowe filtry, ziarno, czarna ramka i cała ta otoczka. Może jednak dzieje się tak dlatego, że za dużo tego widzę na co dzień? Pewnie coś w tym jest.

Natomiast co do samego kwadratu... Wcześniej praktycznie w ogóle nie kadrowałam w taki sposób. A przecież to kadr jak każdy inny i niektóre ujęcia aż się o niego proszą. Jak na przykład te dwa z Rzymu - powyżej mężczyzna przechadząjący się uliczkami Wiecznego Miasta, a poniżej kobieta na wózku na tle Bazyliki Świętego Piotra.

Komentarze do wpisu: Dodaj nowy komentarz