30

czerwca 2012
Skomentuj (2)

To paradoks. W świecie, w którym niemal każdy uważa się za megaoryginalnego, najbardziej szydzi się z najbardziej innych. Tak to już jest, że im bardziej jesteś wyjątkowy i im bardziej zdajesz sobie z tego sprawę, tym więcej osób cię nienawidzi.

Nigdy nie byłam fanką Cristiano Ronaldo. Mogę nawet powiedzieć, że nie lubiłam gościa. Tak już mam, że czasem kogoś lubię albo nie lubię bez żadnej przyczyny. Przy okazji EURO 2012 zaczęłam się zastanawiać... w sumie dlaczego ja go nie lubię? Przecież to świetny piłkarz. Poza tym nic mi nie zrobił. Nie okradł mnie, nie oszukał. Bo za dużo zarabia? A co mi do tego? Czy jakby zarabiał mniej, to ja bym miała więcej? Że metroseksualny? No i co? Nie zamierzam wychodzić za niego za mąż. Że zmienia fryzurę w trakcie meczu? No... i? Czy przeszkadza mu to ośmieszać na boisku przeciwników? Nie? To dlaczego go nie lubię?!

Sympatia i antypatia są normalnymi ludzkimi reakcjami. To nie jest hejtowanie. Jakże popularne się stało ostatnio to słowo, nie? A zwykle tak bywa, że jak coś staje się popularne, to zaciera się jego rzeczywiste znaczenie. Moi Drodzy, nie lubić to nie znaczy od razu być hejterem. Być hejterem to do znudzenia tworzyć śmieszne grafiki i komiksy, szydzące z CR7. Albo po każdym słabszym meczu lub odpadnięciu z turnieju wrzucać na Facebooka zdjęcia płaczącego Ronaldo sprzed kilku lat. Zresztą, czemu to takie nienormalne, że on sobie czasem popłacze? Na faulujących piłkarzy mówimy, że są twardzielami. Na cieszących się jak głupi po golach w ogóle nie reagujemy – no bo wiadomo, że się cieszy, to zbyt powszechne. A jak płacze to że laluś i panienka. Łzy to taka sama ludzka reakcja, tak jak radość czy złość.

Kto z nas nigdy nie płakał po bolesnej porażce? Jeśli w dzieciństwie nigdy nie uroniliście łzy po przegranym meczu ulubionej drużyny, to znaczy, że nigdy naprawdę nie przeżywaliście spotkania piłkarskiego. Ja płakałam wiele razy. Płakałam po finale mundialu w 1998 roku, płakałam w przerwie finału Ligi Mistrzów w 2005 roku. I jestem z tego dumna.

Dziś żaden piłkarz nie wzbudza tak skrajnych emocji jak Portugalczyk. Śmiało można go porównać do Lady Gagi czy Justina Biebera. Ten sam sort społecznego odbioru, chociaż na okładki amerykańskich tabloidów pewnie jeszcze długo nie trafi. Ale coś mi podpowiada, że za parę lat i to nastąpi, kiedy się okaże, że wybrał się na wakacje z jakąś Nicole Scherzinger albo przegrał w karty przy piwie z George’m Clooney’em. On po prostu do tego środowiska pasuje. Cristiano Ronaldo jest gwiazdą. I na boisku i poza nim.

To jest zasadnicza różnica między Ronaldo a Messim. Leo to taki cichy, skromny chłopaszek z podwórka, zupełnie nieprzejmujący się tym, co się wokół niego dzieje. Za chwilę zdejmie korki i pójdzie na kurczaka do mamy. Lud takich kocha. A Ronaldo to showman, który całą przerwę spędził przed lustrem, podczas gdy jego rywale przez piętnaście minut głowili się jak go powstrzymać, a za chwilę i tak to on zdobędzie bramkę. I będzie się nią cieszył całym sobą. Z całą tą swoją niby arogancją. Tak jak kiedyś Sven Hannawald po udanych skokach. Pamiętacie? Tej radości też ludzie nie cierpieli. Ronaldo ma do takiego zachowania prawo i argumenty. Przypomina mi się fragment, znakomicie oddający istotę rzeczy, jednego z kawałków rapera VNM: "Nigdy nie byłem skromny, mam prawo do tego. Idole twoi zapytani to samo powiedzą".

Ronaldo i Messiego łączą dwie rzeczy: są najlepszymi piłkarzami na świecie oraz obaj mają mentalność zwycięzców. Zawsze chcą wygrywać. Nieważne, czy grają w piłkę, w tenisa czy w bierki. Jak nie wygrywają, dostają szału. Ale zwykle wygrywają. Obaj są perfekcyjni. Nie porównujmy ich.

Ronaldo nie poprowadził reprezentacji Portugalii do upragnionego triumfu na EURO 2012. Sam jednak nie zawiódł. Rozegrał świetne mecze z Holandią i Czechami. Ostatnio przeczytałam, że oddał na tegorocznych mistrzostwach Europy więcej strzałów na bramkę niż całą reprezentacja Anglii. Zdziwię się jak nie trafi do jedenastki turnieju. Takiego zawodnika powinno się ubóstwiać. Tymczasem w Polsce został wygwizdany. On sam nic sobie z tego nie robi i mówi, że to z zazdrości. I ma rację. Oni sobie pogwiżdżą, pośmieją się, że wykupił cały żel do włosów z supermarketu, pocieszą się, że znów mu coś nie wyszło, a on zaraz znów wyjdzie na plac gry i będzie najlepszy. Można go nie lubić, ale trzeba szanować. Do tego się dorasta.

Link do tekstu na CKsport.pl - tutaj.

Na zdjęciu: przewrotka Cristiano Ronaldo w meczu Portugalii z Niemcami na EURO 2012. Za udostępnienie zdjęcia serdecznie dziękuję Michałowi Stańczykowi / CYFRASPORT.


Komentarze do wpisu: Dodaj nowy komentarz

ThiskNifs (2021-03-22 00:23:55),


http://vsviagrav.com/ - viagra prescription

Tammy (2014-03-27 11:14:13),


Artur pisze:Przeczytałem już sporo raportf3w o pewności seibie, niektf3re po kilka razy. I to mi pomogło w 50% w kontaktach z dziewczynami. Pierwsza połowa to dziewczyny z otoczenia(koleżanka koleżanki). Spokojnie rozmawiam na rf3żne tematy bez żadnych głupich tikf3w czy innych gaf. Ostatnio do naszej klasy przyszła kumpela mojej koleżanki z ktf3rą byłem 3 minione lata w jednej klasie. Najpierw kilka żartf3w na krzyż pf3źniej trochę gadki, drażnienia się i padło pytanie czy mam dziewczynę nie wspominając o długich spojrzeniach w oczy i o tym, że jak wypowiadam się na lekcji to uważnie mnie słucha.A jeśli chodzi poznanie obcej dziewczyny na ulicy to jestem pewnym seibie nie mową. Nie mam żadnych filmf3w czy ona ma chłopaka, co inni powiedzą itp. Po prostu pewność seibie i nic więcej.Nie wiem czy coś jest z tego zrozumiałe, ale nie chce już odkładać napisanie tego na jutro .